Tompay: Artykuł "Jestem samochodzikoholikiem"


        List ten zamieszczony został w Forum gazeta.pl.


        Muszę się przyznać - jestem samochodzikoholikiem ;-)
        Ale na tym forum chyba zostanie to zrozumiane.
        Zresztą ze wszystkich nałogów, w które wpaść może człowiek, ten - uważam - jest najprzyjemniejszy i najmniej groźny dla życia i zdrowia :-)
        Zrozumie to i przyzna każdy, kto choć raz wkroczył w ten świat, gdzie wiatr łagodzący upał niesie ze sobą zapach jeziora, lasu i sianokosów; gdzie fale raz po raz zdobywające brzeg mruczą swą jednostajną melodię; gdzie jest przygoda, przyjaźń, tajemnica, zasady, ale także miłość do Polski, przyrody, książek, historii i nie tylko.

        Pamiętacie ten moment, kiedy pan Tomasz skończył opowieść o Jaćwingach i rozszumiał się las? To mnie urzekło w twórczości Nienackiego - wiele, wiele podobnych opisów, tak namacalnych, że zda się rzeczywistych. Czy czytaliście "Niesamowity dwór" podczas jesiennej szarugi, po zapadnięciu zmroku, kiedy na dworze hula wiatr i chłoszcze deszczem nasz dom?
        Walce owych tytanów - wiatru i murów naszego „castle” - nieodłącznie towarzyszą jakieś skrzypy, stuki i gwizdy. Takiego człowieka jak ja - wyposażonego w bujną wyobraźnię - potrafią one przeszyć dreszczem i wzbudzić lęk przed tym co tajemnicze i nieodgadnione. Zapewniam was - nie ma lepszej atmosfery do czytania takich książek. Tak, opatulony w koc, otoczony książkami, przenosiłem się do dworskiej biblioteki, z tym większa intensywnością przeżywając przygody bohaterów.

        Jako pierwszą z serii przeczytałem - będąc jeszcze ośmio- czy dziewięcioletnim szczeniakiem - "Wyspę Złoczyńców". Do dziś ją pamiętam - co krok zbrodnia i ponura historia. Czy zauważyliście, że autor, wprowadził specyficzną atmosferę? Zrobił to z pełną premedytacją - dzięki temu pogłębił nasze doznania. Postarał się zrobić wszystko, abyśmy się poczuli jak samotny wędrowiec, który znalazł się w lesie po zmroku i ma świadomość ponurej tajemnicy skrywanej przez ten las.
        Zauważyliście, że pan Tomasz często obozował samotnie - w lesie lub na wyspie? W kluczowych momentach otacza nas mrok, nieprzeniknione ciemności nocy lub równie nieprzenikniona ściana siąpiącego deszczu i mgły - jesteśmy sami w obliczu nieokreślonego zagrożenia.
        W tym kontekście słoneczne popołudnie, kiedy Zaliczka natknęła się na pana Tomasza - to wręcz klasyczny, dramatyczny kontrast, pogłębiający nasze odczucia. Las przeszyty promieniami słońca i rozśpiewany głosem ptactwa, jest przyjazny, napotkani wędrowcy niegroźni, ich zamiary łatwo odczytać, czujemy się bezpiecznie i pewnie, odpoczywamy; las po zmroku staje się tajemniczy, pełen jest trzasków i szmerów, staje się sprzymierzeńcem, współtowarzyszem człowieka złego, przez to groźnym i strasznym, wzbudza w nas lęk, przeszywają nas dreszcze, panikujemy.

        I tak mamy się czuć, i w takiej atmosferze śledzimy losy naszych bohaterów, odkrywając straszną prawdę o ludziach i o niewinnym, cichym miasteczku położonym gdzieś nad brzegiem Wisły. Długi czas jako dzieciak uważałem tę książkę za straszną, stąd przeczytałem ją chyba najmniejszą ilość razy.

        Jeśli jednak, od czasu do czasu, nie powracam do tych książeczek, to czuję, że czegoś mi brak, jakbym zapomniał odwiedzić najlepszego przyjaciela. Jednocześnie muszę stwierdzić, że to, co w pewnym momencie w "Templariuszach" mówi o Panu Samochodziku Anka, jest prawdą, że my mężczyźni, bardziej lub mniej, cały czas jesteśmy chłopcami, którzy powinni, a nie chcą wydorośleć. To jest między innymi według mnie przyczyna fenomenu Pana Samochodzika. Ja też, mimo że stuknęło mi - nieco ponad tydzień temu - dwadzieścia pięć lat, czasami poddaję się tej słabości i odczuwam pragnienie by znów być dzieckiem, by cofnąć czas, nie mieć zmartwień i obowiązków.
        Rzucam wtedy wszystkie sprawy, wsiadam do wehikułu razem z panem Tomaszem i wyruszam na spotkanie przygody. Nawet nie wiecie jak w takiej chwili zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie czytali Pana Samochodzika i właśnie robią to pierwszy raz.

        Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał "Uroczyska" i młodzieńczych uniesień pana Tomasza - któż, będąc w tym samym wieku, nie przeżył podobnych emocji i uczuć. I najbardziej ekspresyjna scena, czy pamiętacie: kolegiata, dwoje młodych ludzi - on i ona - stojących w obliczu siebie i wieczności; w obliczu dwóch tajemnic - tej którą kryje napis i tej która jest tajemnicą życia. Owa wieczność i tajemnica, pogodziła ich i zbliżyła do siebie z nieprzepartą siłą. I zapach, ten zapach starożytnych wnętrz i włosów Babiego Lata, atmosfera przesycona mistycznym erotyzmem do tego stopnia, że przyprawia o ból fizyczny. Osobiście nie wierzyłem, że można wznieść się na podobny poziom odczuwania, że coś takiego istnieje... Do czasu...

        Takie jest "Uroczysko" - tajemnica banalna, rozwiązanie każdy zna właściwie od początku, ale równocześnie, wiedząc, wciąż nie wiemy, stąd pragniemy dowiedzieć się jak najszybciej i wprost pochłaniamy kolejne rozdziały. Tak szybko, jak szybko pragniemy poznać, co to znaczy miłość.

        Mógłbym w nieskończoność zachwycać się tymi książeczkami. Przeczytałem je - doprawdy - nie wiem ile razy. Z początku nie miałem wszystkich części. Kupowała je mama - tę tzw. "kolorową serię".
        Pamiętną „"Wyspę Złoczyńców" z rysunkiem czaszki na okładce, stanowiącej fundament wyspy, podsunęła mi na stolik przy łóżku i tam sobie leżała. Nie od razu wziąłem ją do ręki. Ale sięgnąłem po nią pewnego dnia, kiedy strasznie się nudziłem - wspaniała metoda. Od tej pory zaczęło się istne szaleństwo.

        Jak napisałem, ta opowieść była dla mnie straszna, bałem się ją czytać wieczorami, ale już po przeczytaniu rzuciłem się na następne części. Miałem szczęście czytać je po kolei, ponieważ w międzyczasie pojawiały się kolejne tytuły tego nowego wydania.
        Części, których mamie nie udało się zdobyć, sam później wynajdywałem w bibliotekach. Łącznie z "Uroczyskiem". Pamiętam jak je wypożyczyłem. To jedyna książeczka, którą przeczytałem na końcu, choć wyprzedza przygody pana Tomasza. Paradoksalnie to nawet lepiej, że tak się stało, bo choć opisuje przygody z jego studenckich czasów, to według mnie jest ona najbardziej „dorosła” i naprawdę można ją zrozumieć dopiero w pewnym wieku.
        Pamiętam, że czytałem ją m. in. w pociągu - tzw. „brązowym piętrusie”, na stojąco, przy drzwiach, bo nie było gdzie usiąść. Tłok, upał, zapach potu i lizolu oraz inne kolejowe wyziewy, a ja czytałem; czytałem i nie mogłem się od niej oderwać. Pamiętam, że patrzono na mnie jak na wariata. Nie tylko upał to sprawiał, rok 1995 to były te czasy, kiedy chłopak z książką uważany był za dziwaka, a już chłopak z książką, który w opisanej przeze mnie sytuacji, śmieje się jak wariat - doszedłem właśnie do libacji w ogrodzie ;-) - musiał sprawiać wrażenie pomyleńca.

        Rok temu udało mi się dokonać tego, co obiecałem sobie, że zrobię jeśli tylko będę miał możliwości. ZDOBYŁEM i POSIADAM wszystkie tomy "kolorowej" serii z wydania Pojezierze-Euro. Robiłem to dla siebie, ale też z nadzieją, że nie zostanę starym kawalerem jak pan Tomasz :-). Wtedy moje dzieciaki będą miały je wszystkie na wyciągniecie ręki - ładne, kolorowe, zadbane. Kiedy piszę te słowa widzę je stojące na półce. Sam postanowiłem, że od momentu, kiedy zbiorę je wszystkie, nie wrócę już do nich, że czas wydorośleć. Ale nawet nie wiecie z jakim trudem mi to przychodzi, zwłaszcza, kiedy dzielą mnie od nich tylko dwa metry przestrzeni i przeszklone drzwi szafki... Poza tym mam z Panem Samochodzikiem jedną wspólną cechę, którą nie wszyscy mogą się pochwalić - również mam na imię Tomasz ;-)
        Podobno po nim dostałem to imię.

        Wszystkich miłośników Pana „S” POZDRAWIAM GORĄCO.


2006 © http://www.nienacki.art.pl

Masz uwagi? Napisz
Hosting: www.castlesofpoland.com
Autor: Tompay.
Forum gazeta.pl, marzec 2006 r.