Adam Kutny: "»Uroczysko« - prawda i fikcja"


Kolegiata w Tumie

Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić. Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić.         Trasę Gdańsk-Łódź pokonywałem wielokrotnie i za każdym razem moje myśli krążyły wokół kolegiaty. Moja „droga na Uroczysko” była „długa i trudna”, a zaczęła się właśnie od Tumu.
        Skręciliśmy tuż obok zamku w Łęczycy, z drogi Gdańsk-Łódź na kierunek Łowicz i już po chwili ujrzeliśmy kolegiatę (tak jak mój poprzednik zdecydowanie polecam spacer spod zamku w Łęczycy szosą, a później ścieżką przez łąki).
Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić. Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić. Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić.         Kolegiata naprawdę robi wielkie wrażenie - w pierwszej chwili aż trudno się do tego ogromu przyzwyczaić. Jednak i tym razem Kuwasa czuwał! Trafiliśmy tam w niedzielne popołudnie i niestety nie udało nam się jej zwiedzić. Zgodnie z informacją na tablicy ogłoszeń zwiedzanie jest możliwe tylko w niedzielę między nabożeństwami i od 15.00 do 16.00. W sezonie lipiec - sierpień zwiedzać można także od wtorku do soboty między 10.00, a 11.00 i między 15.00, a 16.00. Grupy mogą umawiać się indywidualnie na http://www.tum-leczyca.pl.
Romański portal w kruchcie Romański portal w kruchcie         Byliśmy w czasie swojej bytności jedynymi turystami i jak się okazało z wypowiedzi miejscowego parafianina, nie do końca mieliśmy pecha. Mianowicie otwarta była kruchta, mogliśmy zajrzeć do środka i obejrzeć słynny, bogato rzeźbiony portal.
        Ta krótka bytność w kolegiacie, a w zasadzie tylko w kruchcie i w jej okolicy, pozostawiła po sobie pewien niedosyt - choć dzięki temu, że kruchta była otwarta uda się jedną sprawę wyjaśnić... ale o tym później.
        Wycieczka do kolegiaty zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę Michała Walickiego "Kolegiata w Tumie pod Łęczycą" i wyjaśnienia, co w "Uroczysku" jest prawdą, a co fikcją literacką.

Geneza powstania kolegiaty

        Autor "Uroczyska" genezę powstania kolegiaty w pełni zaczerpnął z historii i co sam przyznaje posiłkował się książką Michała Walickiego "Kolegiata w Tumie pod Łęczycą"Tu, w rozdz. VI możemy przeczytać:

        „Wdowa po Krzywoustym, ks. Salomea, przebywająca po śmierci męża w Łęczycy albo w Kruszwicy, zimą 1140/41 roku zawezwała na swój dwór Ottona ze Stuzzelingen, słynnego niegdyś rycerza, a obecnie mnicha wirtemberskiego klasztoru w Zwiefalten. Formalnym powodem wizyty była chęć wysłania trzyletniej Judyty pod opieką Ottona do wymienionego klasztoru. Ponieważ o losie członka panującej dynastii miał prawo decydować jedynie wiec książąt i ich dostojników, zwołała tedy Salomea z początkiem 1141 r. podobny wiec do Łęczycy.
        (...) Na zjazd łęczycki nie zaproszono (...) seniora, sam zaś zjazd odbył się bez jego woli i wiedzy. Przybyli nań ze swych dzielnic Bolesław Kędzierzawy i Mieszko wraz z żonami, obecni byli również Kazimierz i Henryk, pozostający jeszcze pod macierzyńską opieką, wreszcie »primates regni« i tłum rycerstwa. Co ważniejsza, intencje zjazdu skierowane były wyraźnie przeciw seniorowi; wydaje się rzeczą pewną, iż zjazd doszedł do skutku jako wyraz niechęci i niezadowolenia z naczelnej władzy oraz obaw, że się ona do ostateczności posunie. Podsycał to wreszcie antagonizm istniejący między Agnieszką, żoną Władysława, a ks. Salomea, niechętną zwierzchnictwu pasierba. Walka wybuchła w 1142 roku, przy czym kroki wojenne rozpoczął senior. Śmierć ks. Salomei w lipcu 1144 zaostrzyła przebieg sprawy.”
        „Warowna bazylika łęczycka, świecka kolegiata, której budowę rozpoczęto w okresie 1141-1145, kto wie, czy nie wzorowana na katedrze wawelskiej, miała być niezwykłej miary fundacją ku upamiętnieniu ruchu antycentralistycznego, walczącego z aspiracjami seniora, - świadectwem chwilowo osiągniętej zgody innych dzielnic i wyrazem ich autonomicznych dążności.
        Obronny jej charakter zapewniał trwałe bezpieczeństwo, założone zaś rozległe empory triforialne dawały wygodne pomieszczenie dla uczestników wszystkich następnych zjazdów politycznych i kościelnych. Na tle warunków życia średniowiecznej Polski kolegiata łęczycka wydaje się nam warownym gmachem parlamentu o osobliwym przeznaczeniu.”

        Więc to naprawdę ambicje księżnej Salomei i jej konflikt z pasierbem Władysławem II (pierworodnym synem Krzywoustego) doprowadziły do powstania kolegiaty - w zamyśle kto wie - może nawet przyszłej stolicy...

Stauroteka

        Stauroteka istnieje naprawdę - Zbigniew Nienacki zaczerpnął jej opis z rozdz. V książki Walickiego:

Stautoreka - widok po otwarciu. Fot. z książki M. Walickiego Stautoreka - widok po zamknieciu. Fot. z książki M. Walickiego         „Z pierwotnego wyposażenia kolegiaty tumskiej zachował się do dnia dzisiejszego jeden zaledwie sprzęt liturgiczny. Jest nim stauroteka bizantyjska, wybitne dzieło sztuki złotniczej z pierwszej połowy XII wieku. Wyjątkowe kulturalne i artystyczne znaczenie tego zabytku zmusza do poświęcenia mu specjalnej uwagi, a to tym bardziej, iż przynależność stauroteki do skarbca łęczyckiej kolegiaty rzuca dodatkowe światło na koleje artystycznego jej wyposażenia. (...) Jest to skrzynka z drzewa cedrowego okryta srebrnymi repusowanymi blachami noszącymi ślady złocenia w ogniu. Szerokość jej wynosi 145 mm, długość 255 mm, wysokość - 55 mm. Kształt skrzynki przypomina kasetę; górna jej przykrywa ozdobiona sceną Ukrzyżowania wysuwa się, ukazując właściwe wewnętrzne wieko z wyciętym w nim krzyżem podwójnym, mieszczącym relikwie Krzyża Św. Oto ogólny schemat naszej stauroteki.”

        Michał Walicki przedstawia bardzo dokładny opis stauroteki, jest tu także wykorzystana również przez Z. Nienackiego hipoteza, w jaki sposób trafiła ona do Łęczycy:

        „Wiemy, że przy konsekracji kościoła w Łęczycy między innymi był obecny Henryk Sandomierski, uczestnik krucjaty, oraz Jaksa z Miechowa, który w kilka lat potem wstąpił w szeregi krzyżowców. Imiona te (przede wszystkim) przychodzą na myśl, gdy zaczynamy szukać donatora stauroteki łęczyckiej. Obaj oni w równej mierze, acz nie w tym samym czasie, mogli powodowani dewocją przyczynić się tym darem do uświetnienia nowej wielkiej i wspaniałej świątyni.”

        Pozostaje temat przeznaczenia stauroteki w tumskiej kolegiacie:

Stautoreka - dekoracja krótszego boku. Fot. z książki M. Walickiego Stautoreka - dekoracja dłuższych boków. Fot. z książki M. Walickiego         „Jakie mianowicie było pierwotne przeznaczenie stauroteki? Czy mieściła się ona w skarbcu kolegiaty ukazywana tylko wybranym oczom, czy też wystawiona była na widok publiczny? Osobiście przychylałbym się do drugiej alternatywy upatrując w staurotece podstawową część ołtarza Krzyża Św. Za przyjęciem tego przypuszczenia przemawia szereg motywów. Kościół, jak wiemy, nosił podwójny tytuł: NMPanny i św. Aleksego. Ołtarz pod wezwaniem NMPanny mieścił się zatem w absydzie wschodniej, ołtarz św. Aleksego - w zachodniej. Zachowana po dziś dzień ława kamienna w t. zw. emporze zachodniej (potem kapitularz) wskazuje, iż było to miejsce zarezerwowane dla modłów obsługującego kolegiatę kleru, który skupiał się tu dookoła ołtarza św. Aleksego, pamiętny na trwałe związki łączące warowną bazylikę łęczycką ze starym klasztorem na Awentynie. Trzecim z kolei co do znaczenia ołtarzem musiał być ołtarz Krzyża Św., z reguły ustawiony na środku kościoła. Wyobrażam go sobie jako prostą romańską mensę, na której zastępując retabulum wznosiła się na specjalnym umocowaniu stauroteka. O możliwości podobnego rozwiązania przekonywuje stauroteka z Jaucourt podtrzymywana przez dwa późniejsze już, gotyckie anioły.”

        Reasumując w swej książce Walicki wskazuje kilka miejsc gdzie była przechowywana Stauroteka od ołtarza Krzyża Św., skarbiec kolegiaty po informację, że obecnie, a więc dla Walickiego w roku 1938 znajdowała się w skarbcu kościoła parafialnego w Łęczycy. Gdzie Stauroteka znajduje się teraz - to temat do wyjaśnienia...
        Natomiast historia związana ze zniknięciem stauroteki podczas napadu krzyżackiego jak i jej odnalezieniem w "Uroczysku" to najprawdopodobniej fikcja. Chociaż sam najazd krzyżaków na kolegiatę w 1331 roku to fakt historyczny, tak jak i zeznania pątnika Bogusława:

        „Obronne wartości kościoła sprawiły, że oparł się one najazdowi krzyżaków w 1331 r. W procesie wytoczonym krzyżakom w 1339 r., przeprowadzonym przez nuncjusza papieskiego Gerharda de Carceribus, zeznaje niejaki Bogusław, kantor kolegiaty, że schronił się na wieżę kościoła św. Aleksego.”

Relikwiarz w formie krzyża

        Wykopany w piwnicy na Uroczysku krzyż istnieje naprawdę, według wiedzy Walickiego na rok 1938, był on przechowywany w skarbcu kościoła:

        „(...) przechowywany w dzisiejszym skarbcu kościoła późnogotycki pacyfikał, na którym umocowana jest figura Ukrzyżowanego pochodząca z końca XIII lub pocz. XIV w. oraz wprawione są emaliowane romańskie fragmenty starego krzyża.”

        Znajdziemy u Walickiego zarówno dokładny opis krzyża jak i potwierdzenie zaczerpniętego przez Autora "Uroczyska" faktu zlecenia jego naprawy:

Krzyż - widok od tylu. Fot. z książki M. Walickiego Krzyż - widok od frontu. Fot. z książki M. Walickiego         „Zachowało się również kilka dawniejszych aparatów liturgicznych. W ich liczbie najcenniejszą pozycję stanowi relikwiarz w formie krzyża, wysokości 77 cm, wykonany z miedzianej, złoconej blachy. Nie jest on dziełem jednolitym. Stopa, węzeł oraz okładziny frontowej partii pochodzą z przełomu XV i XVI w., przy czym na uwagę zasługuje szlachetna w rysunku dekoracja grawerunkowa, przedstawiająca symbole czterech Ewangelistów oraz dwa anioły adorujące Chrystusa. Natomiast sama figura Chrystusa umocowana na skrzyżowaniu ramion wykonana z mosiądzu pochodzi z wcześniejszej epoki. Uważam ją za wyrób mozański z końca XIII w. (tab. XXVII-XXIX). O tym, że krzyż składa się z kilku fragmentów z różnych epok i powtarza być może kształt starszego krzyża z XIII stulecia, świadczy jego odwrocie (tab. XXVIII). Ramiona i trzon z tej strony obrzeżone są okładzinami z XIII w. wykonanymi w kilkubarwnej, prawdopodobnie limuzyńskiej emalii (granat, biel, czerwień). Środkiem przebiega listwa zdobiona ornamentem roślinnym, pochodząca z tego samego czasu, co i okładziny przeciwnej strony (koniec XV w.). Treflowe zakończenia ramion okryte są blachą repusowaną o dekoracji wskazującej na pierwszą połowę XVII wieku; nasuwa to z kolei przypuszczenie, iż w tym właśnie czasie dokonano montażu w jedną całość dwóch krzyży z XIII i XV wieku (późno-romańskiego i późno-gotyckiego), przy czym uzupełniono części brakujące. Jak wierny, w roku 1654 kapituła wypłaciła złotnikowi w Łowiczu 4 złote za naprawienie dwu ampułek i dwu krzyży.”

        Nie ulega natomiast wątpliwości, że krzyż cały czas znajdował się w kolegiacie i nie został odnaleziony podczas prac archeologicznych - pozostają do wyjaśnienia jego powojenne losy...

Skrytka

Tum pod Łęczycą. Sytuacja. Fot. z książki M. Walickiego Tum pod Łęczycą. Rzut poziomy empor. Fot. z książki M. Walickiego Tum pod Łęczycą. Rzut poziomy przyziemia. Fot. z książki M. Walickiego         Zbigniew Nienacki ukryte pomieszczenie i wejście do podziemnego korytarza umiejscawia w południowej ścianie kolegiaty „w narożniku, gdzie kończy się południowa nawa boczna, a zaczyna się półokrągła absyda. Jeden bok schowka stanowi południowa ściana kolegiaty, pozostałe zaś tworzą wewnętrzne mury oddzielające nawę od absydy.” W książce Michała Walickiego znajdujemy dokładną orientację kolegiaty względem stron świata jak i rzut poziomy przyziemia.
        Jak widać na rzucie przyziemia kolegiata nie jest idealnie symetryczna - Walicki zauważa nieznaczną redukcję wymiarów w nawie południowej rzędu ok. 25 cm. Zasadnicza długość wszystkich naw jest zbliżona do podawanej przez Autora "Uroczyska" i wynosi średnio 28,75 m. Cała symetryczność jest zmącona przez widoczne na rzucie pomieszczenie pomiędzy absydą nawy północnej, a północną ścianą prezbiterium - jak pisze Walicki o trudnym do odczytania pierwotnym przeznaczeniu. Tutaj może się kryć jakaś zagadka:

Pomieszczenie pomiędzy absydą nawy północnej, a północną ścianą prezbiterium, burzące symetrię kolegiaty         „Symetryczność tego planu mąci czworoboczna ubikacja założona między absydą nawy północnej a północną ścianą prezbiterium. Pierwotne jej przeznaczenie trudne jest dziś do odczytania. Dokładne pomiary ujawniły pewne odchylenia we wzajemnym ustosunkowaniu się naw bocznych - zrównane są one wprawdzie z nawą główną, wszakże po stronie nawy południowej zaznacza się wyraźnie lekka redukcja wymiarów, co potwierdza obliczenie długości osi naw w całym ich przebiegu do środka absydy: długość ta wynosi dla nawy północnej 51,25 mtr., dla południowej - 50,50 mtr.
        Stosunki cyfrowe tej części budowli przedstawiają się następująco: zasadnicza długość wszystkich naw (do miejsca osadzenia absyd bocznych) wynosi 28,75 mtr., szerokość nawy głównej - 8,55 mtr., bocznych - 4,00 mtr. Rozmiary prezbiterium wynoszą 5,57 mtr. długości i 6,60 mtr. szerokości.”

        Zgodnie z tym co pisze mój poprzednik Krzysztof Szuba w swojej relacji z 2004 roku „południowa ściana prezbiterium jest dużo grubsza niż północna i na styku z absydą południowej nawy widać głęboką wnękę.” Na podstawie rzutu przyziemia oraz rzutu poziomego empor z książki Michała Walickiego pozostaje mi potwierdzić słowa kościelnego oprowadzającego po kolegiacie Krzysztofa Szubę, że faktycznie znajdują się tam schody na emporę, a więc nie tutaj należy szukać tajemniczej skrytki...

Podziemny korytarz i Uroczysko

        W całej książce Michała Walickiego nie natrafiłem na informację o podziemnym korytarzu z kolegiaty, stąd wniosek, że do roku 1938 gdy książka powstała nie był on znany. Wiem, że w latach powojennych były prowadzone w obrębie kolegiaty prace archeologiczne, zaś konserwatorsko-budowlane trwają do dzisiaj. Cały mój wywód należałoby uzupełnić o informacje o powojennych dziejach kolegiaty, co mam nadzieję, że nie tylko mnie zachęci do ponownego odwiedzenia kolegiaty i rozmowy z Proboszczem.
        Co do samej lokalizacji Uroczyska i bagien to myślę, że Z. Nienacki umiejscowił je na kartach książki w miejscu dawnego grodziska odległego o ok. 500 kroków od kolegiaty:

        „Gród, o którym mowa, naprawiał już w 1107 r. Bolesław Krzywousty, a stary być musiał niepowszednio, skoro już Gallus nazywa go »vetus castellum«. Ślad po owym to zapewne grodzisku pozostał widoczny do dzisiaj; jest nim t. zw. »okop szwedzki« usytuowany o jakieś 500 kroków w kierunku zachodnim od kolegiaty. Przedstawia się on dzisiaj jako wzniesienie eliptyczne, mierzące 150 kroków długości i 66 szerokości, okolone wałem ziemnym. Otaczają go podmokłe łąki, pozostałość po dawnych bagnach.”

        Ale to już tylko moja hipoteza...

Płyta nagrobna kanonika Leonarda

        Jak powstała stworzona przez Autora "Uroczyska" płyta nagrobna kanonika Leonarda z Opornej? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
        Z pewnością wzorcem opisywanego przez Nienackiego nagrobka jest płyta nagrobna Leonarda z Oleśnicy:

        „Poważniejszym dziełem jest jedynie płyta grobowa Leonarda z Oleśnicy z pocz. XVI w., leżąca mniej więcej pośrodku nawy głównej przed stopniami prezbiterium. Przedstawia ona kanonika w rokiecie z biretem na głowie, trzymającego w ręku kielich. Po rogach płyty widnieją symbole ewangelistów.”

        Jest jednak jedna rzecz, która burzy tezę, że Nienacki wykorzystał tylko płytę Leonarda z Oleśnicy, a mianowicie obiegający ją napis:

        „Dookoła obiega płytę częściowo już dziś starty napis:
        PECCANTEM ME QUOTIDIE ET NON PENITENTEM TIMOR MORTIS CONTURBAT ME, QUIA IN INFERNO NULLA EST REDEMP-TIO, MISERERE MEI DEUS ET SALVA ME. S(EPULCHRUM) LEO NARDI DE OLESZNICZA C(ANONICI) L(ANCICIENSIS)”

        Jest także informacja, że:

        „Akwarelową kopię tego nagrobka podał K. Stronczyński w swej inwentaryzacji zabytków Królestwa (Rkp. w Bibl. Uniw. J. P. w Warszawie)”

        ...więc napis można dodatkowo zweryfikować.
        Kolejną ciekawą sprawą jest podana przez Nienackiego data pochówku Leonarda z Opornej - 1256 r. Mianowicie płyta nagrobna Leonarda z Oleśnicy jest datowana na początek XVI w. i jest mało prawdopodobne aby otrzymał on nagrobek jakieś dwieście pięćdziesiąt lat po śmierci. Datowanie płyty nagrobnej należy więc przyjąć jednocześnie za datę pochówku kanonika. Powstaje zatem pytanie dlaczego Autor zmienił tę datę, zaś daty innych płyt nagrobnych, które wymienia w "Uroczysku" - tj. Andrzeja Bobkowskiego (1553), ks. Macieja Wagrowskiego (1559), kanonika Marcina z Sieciechowa (1650) - pozostawił bez zmian. Jak łatwo zauważyć śmierć Leonarda z Oleśnicy nastąpiła już po napadzie Krzyżaków na kolegiatę i moim zdaniem data śmierci książkowego Leonadra z Opornej została przez Nienackiego zmienione właśnie na potrzeby książki.
        Ostatnim wątkiem, który dotyczy Leonarda z Oleśnicy jest zlokalizowanie płyty w kolegiacie. Mnie niestety nie udało się wejść do wnętrza kolegiaty, ale warto zwrócić uwagę, że Walicki podaje, iż płyta ta leży pośrodku nawy głównej, przed stopniami prezbiterium (to fakt z roku 1938), zaś z relacji Krzysztofa Szuby z 2004 roku wiemy, że „dwie takie płyty kanoników łęczyckich żyjących w XV wieku, przeniesione z posadzki znajdują się obecnie na północnej ścianie, na prawo od wejścia. Niestety, są tak zatarte, że nie można z nich nic odczytać, tylko na pierwszej zauważyłem nikłe ślady liter.”
Kruchta dobudowana do kolegiaty Kruchta dobudowana do kolegiaty - fot. T. Małkiewicz         Płyta grobowa nie mogła także wcześniej być umieszczona w posadzce kruchty jak w manuskrypcie profesora Nemsty, ponieważ, jak podaje Walicki, kruchta została dobudowana w roku 1569, w celu osłony romańskiego portalu - czyli już po śmierci zarówno książkowego Leonarda z Opornej (1256), jak i historycznego Leonarda z Oleśnicy (początek XVI w.).
        Wysunę hipotezę, że być może Autor w czasie bytności w kolegiacie dowiedział się o przeniesieniu płyty (które na pewno nastąpiło w okresie powojennym), a kto wie - może nawet był przy tym obecny i w ten sposób powstał pomysł napisania "Uroczyska"...
        Ale wróćmy do napisu, który w powieści pojawił się na płycie kanonika Leonarda z Opornej. Mianowicie w książce Walickiego znalazłem informację, że ks. Maciej Wargawski, zmarły w roku 1559, wystawia sobie nagrobek, ale funduje także skromną chrzcielnicę. Oto jakie informacje podaje Walicki o nagrobku ks. Macieja Wargawskiego:

        „(...) jeden większych rozmiarów przyścienny nagrobek ks. Macieja Wargawskiego (f 1559). Przetrwał on do naszych dni w stanie niekompletnym. Zasadniczą jego część stanowi ustawiona płyta z niezgrabnie oddaną w piaskowcu postacią zmarłego. Prymitywne wykonanie tej płaskorzeźby stawia ją w rzędzie najsłabszych dzieł plastyki sepulkralnej w Polsce. Nad płytą ujętą po bokach w dwie prostopadle ustawione woluty wmurowana jest tablica z napisem, sławiącym zasługi zmarłego, podparta po bokach dwiema esownicami. U szczytu widnieje czwórdzielna tarcza herbowa (Sulima, Ogończyk, Rola, Jastrzębiec). Całość tej górnej nadstawy jest zbiorem niezwiązanych ze sobą organicznie elementów, pochodzących z pierwotnego układu.”

        Walicki nie podaje dokładnego umiejscowienia płyty nagrobnej ks. Macieja Wargawskiego, warto też zauważyć, że jego pochówek miał miejsce w roku 1559, a więc dokładnie dziesięć lat przed wybudowaniem kruchty.
        Ponieważ, jak wspominałem, niestety nie udało mi się dostać do wnętrza kolegiaty, skupiłem się na płytach nagrobnych w kruchcie i dzięki temu znalazłem wyjaśnienie pochodzenia napisu nagrobnego z "Uroczyska" - odnalazłem go właśnie w kruchcie!
        Michał Walicki wskazuje, że właśnie płyta nagrobna ks. Macieja Wargawskiego posiada wykorzystaną przez Nienackiego łacińską sentencję:

Płyta nagrobna ks. Macieja Wargawskiego w kruchcie kolegiaty         „Nie pozbawiona uroku natomiast jest apostrofa ad lectorem zamykająca tekst napisu:
        VIVE DIU VITAMQUE TUAM PERPENDE VIATOR AETEREA FELIX POSSIS UT ESSE DOMO VIXI EGO SAT CLARUS NEC TURPIA NOMINA GESSI OMNIA SUB PARVA MOLE IACERE VIDE.”

Płyta grobowa wmurowana w ścianę kruchty. Fot. z książki M. Walickiego         I tak wyjaśniła się sprawa napisu na płycie grobowej kanonika Leonarda z Opornej. Ale czy do końca? Otóż nie znalazłem w kruchcie płyty z „niezgrabnie oddaną w piaskowcu postacią zmarłego”, której fotografia znajduje się w książce Walickiego (wynika z tego, że była tam jeszcze w roku 1938), a także na samej tablicy, u jej szczytu nie znalazłem wzmiankowanej tarczy herbowej.
Tum pod Łęczycą. Widok od zachodu. Fot. z książki M. Walickiego         Pewnie wyjaśniłyby to informacje o powojennych pracach konserwatorskich w kolegiacie - pozostaje pytanie jak płyta nagrobna z 1559 roku znalazła się w kruchcie wymurowanej w roku 1569? To kolejna tajemnica kolegiaty...
        Na zakończenie swojego wywodu załączę przedwojenną fotografię Michała Walickiego, na której widok kolegiaty dla tych, którzy ją odwiedzili współcześnie na pewno będzie zaskoczeniem.

        Cytaty:
        1. "Kolegiata w Tumie pod Łęczycą", Michał Walicki.
        2. Relacja z wyprawy Krzysztofa Szuby z 2004 r.

        Fotografie:
        1. Czarno-białe ilustracje pochodzą z książki "Kolegiata w Tumie pod Łęczycą", Michał Walicki.
        2. Dobudowana do kolegiaty kruchta - fot. Tomasz Małkiewicz.
        3. Pozostałe fotografie kolorowe - ja, Adam Kutny.


2008 © http://www.nienacki.art.pl

Masz uwagi? Napisz
Hosting: www.castlesofpoland.com
Autor: Adam Kutny.
2008.05.10