II Zlot Nienackofanów - Jerzwałd 2003


Proporczyk Biblioteki w Iławie (ok. 98 kB) Proporczyk Biblioteki w Iławie (ok. 94 kB)         Po czterech latach od pierwszego spotkania listowiczów udało nam się wreszcie zorganizować kolejny zlot. Tym razem pomysł wyszedł od Metka Moczyńskiego, który jednocześnie podjął się zorganizowania jedynej rzeczy, którą w ogóle chcieliśmy mieć zorganizowaną - kwatery w Jerzwałdzie. Oczywiście pierwszym pomysłem było zatrzymanie się w domu Pisarza, czyli u pana Bogusława Godyckiego, zresztą zgodnie z zeszłorocznym zaproszeniem, aby zjazd fanów twórczości Nienackiego odbyło się właśnie u niego. To rzeczywiście byłoby coś!
        Niestety, mimo wielu prób Mietkowi nie udało się nawiązać kontaktu, telefon uparcie milczał, nie było również odpowiedzi na wysłany pocztą list. Jak się później okazało, przez kilka miesięcy w domu w Jerzwałdzie mieszkał jedynie dozorca, który nie przekazał właścicielowi wiadomości o liście, telefon zaś został na ten czas po prostu odłączony.
        Cóż - te pierwsze niepowodzenia nie zniechęciły nas oczywiście i wobec tego Mietek zarezerwował nocleg w jakimś gospodarstwie agroturystycznym. Ostatecznie zresztą, na przysłowiowe za pięć dwunasta i tak przeniósł kwaterę zlotu, gdy dowiedział się, że wraz z nami miałaby tam biwakować dość liczna grupa młodzieży. Nie moglibyśmy raczej w jej towarzystwie liczyć na tak komfortową i spokojną atmosferę, jak pod nowym adresem, u państwa Dul.

U Państwa Dul jeszcze pusty plac... (ok. 96 kB) Hubert zjawił się pierwszy (ok. 78 kB)         Na miejsce zjeżdżaliśmy stopniowo, wyruszywszy z różnych miejscowości rozrzuconych niemal po całej Polsce. Jadąc z Warszawy, prosto po pracy, kontaktowałem się po drodze z Piotrem, podążającym do Jerzwałd z Radomia. Andrzej, który podróżował wraz ze mną odebrał trzy telefony od Jędrzeja i Huberta, czekających już na miejscu - pierwszy zaraz po opuszczeniu stolicy, drugi pod Mławą, a trzeci w Miłomłynie. Najwyraźniej nie mogli się nas doczekać. Mijane, znane z książek miejscowości, jak na przykład Ostróda, przypominały nam o przygodach przeżytych w tych okolicach przez Pana Samochodzika.
        Po krótkim postoju w Zalewie, gdzie zrobiliśmy drobne zakupy na wieczór, tuż po godzinie dziewiętnastej znaleźliśmy się niemal u kresu podróży. Jadąc powoli pomiędzy zabudowaniami wsi, rozglądaliśmy się w poszukiwaniu naszej bazy docelowej i wtedy uwagę naszą zwróciło dwóch młodych facetów kroczących poboczem. I Andrzej, i ja jednocześnie wpadliśmy na myśl, że muszą to być zlotowicze - nie wiem właściwie dlaczego, chyba jedynym śladem były aparaty fotograficzne wiszące na szyjach.
Kwatera Główna Zlotu (ok. 84 kB) Młyn znajdował się kilkadzisiąt metrów od naszej kwatery (ok. 91 kB) Dojazd do Kwatery Głównej (ok. 71 kB)         Chociaż znaliśmy się do tej pory jedynie z listy i miało to być nasze pierwsze spotkanie, intuicja nas nie zawiodła - byli to właśnie Hubert i Jędrzej, którzy odwiedziwszy cmentarz, postanowili przespacerować się w stronę domu Pisarza, idąc zresztą akurat w złym kierunku. Po przywitaniu i krótkich wyjaśnieniach oni zawrócili, a my skierowaliśmy się prosto do Kwatery Głównej Zlotu. Zaraz też wjechaliśmy na podwórko, gdzie czekał już Mietek. Ledwo udało nam się wnieść plecaki do pokoju na piętrze, gdy zjawił się Piotrek. Tym sposobem był już komplet.
Dom Pisarza (ok. 95 kB) Na ganku właściciel posesji (ok. 81 kB)         Oczywiście pierwszą rzeczą było rozpalenie grilla, zaraz też zaczął zapadać wieczór. Pora nie była już odpowiednia na odwiedziny u pana Godyckiego, aczkolwiek Hubert i Jędrzej, przechodząc tam widzieli, że najprawdopodobniej jest u siebie. Od wody, znajdującej się o kilkadziesiąt metrów ciągnął chłód. Walczymy z lampą (ok. 75 kB) Walczymy z lampą (ok. 73 kB) Komarów nie było na szczęście zbyt wiele, a to za sprawą cudownej lampy antyowadziej, zawieszonej obok przez Huberta, który bardzo serio potraktował przygotowanie się na ten krótki wyjazd. Próby uruchomienia lampy zabrały zresztą dobre trzy kwadranse, gdyż po pierwszym podejściu za nic nie chciała się zaświecić. Wreszcie zadziałała (ok. 75 kB) Długo próbowaliśmy chałupniczymi sposobami odkręcić dwie śrubki przytrzymujące denko, aby sprawdzić żarówkę, aż wreszcie gospodarz pożyczył nam śrubokręt. I co się okazało? Lampa przyjechała prosto ze sklepu, a fabrycznie zamontowana w niej żarówka była przepalona! Na szczęście Hubert - prawdziwy profesjonalista - kupił również zapasową. Tym razem wszystko zadziałało bez zarzutu.

Jesteśmy już w komplecie (ok. 59 kB)
Grill, piwo i dyskusja na ulubione tematy (ok. 76 kB)

Grill, piwo i dyskusja na ulubione tematy (ok. 75 kB)         Wieczór spędziliśmy na przemian snując plany na sobotę, co jakiś czas przechodząc na "offtopic" - czyli na politykę, motoryzację, humor i inne zwykłe w takich razach tematy, często przypominając sobie detale z książek, kiedy tylko jakiś szczegół rozmowy skojarzył się komuś z Samochodzikiem lub z bohaterami "Raz w roku w Skiroławkach".
Zmrok nam nie przeszkadzał (ok. 66 kB)         Wreszcie zaczęła dopadać nas senność. Jako pierwszy poddał się Jędrzej. Było około godziny dwudziestej trzeciej, gdy z kolei ja uznałem, że pora spać, ale najwytrwalsi wytrzymali podobno aż do pierwszej w nocy. Wszyscy z wyjątkiem Piotra spaliśmy w wynajętych pokojach, a on zdecydował się, wzorem Tomasza, spędzić tę noc na rozłożonych fotelach swojego samochodu - było mu jednak o tyle łatwiej, że miał kombi.

        Sobotni ranek wstał równie słoneczny i ciepły, jak przez kilka ostatnich dni. Obudziłem się około ósmej lecz jeszcze niemal godzinę leżałem w łóżku leniuchując. Byłem zresztą przekonany, że wszyscy inni ciągle śpią w najlepsze, szczególnie że nie słyszałem odgłosów porannej krzątaniny. Dopiero gdy zdecydowałem się wstać i wyjrzałem przez okno, spostrzegłem swoją pomyłkę. Jędrzej, Mietek i Piotrek, wraz z panem Dulem siedzieli już wokół stołu.
W drodze do domu Pisarza (ok. 72 kB) Dom Pisarza (ok. 88 kB)         Zszedłem na dół, chwilę później obudził się Andrzej i wtedy Mietek zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami zabrał się za smażenie jajecznicy. Wydaje mi się zresztą, że przygotowane przez niego zapasy byłyby wystarczające, aby wyżywić pułk żołnierzy przez kilka tygodni. Zapraszał nas też serdecznie do częstowania się smakołykami, a my oczywiście skwapliwie korzystaliśmy. Hubert, który wstał ostatni, wybrał się do sklepu po drobne sprawunki, przyłączył się do niego Jędrzej. Po powrocie opowiedzieli, że przy okazji zakupu papierosów usłyszeli od sprzedawczyni: "Nienacki palił inne" - wydawało się, że cała wieś wie już o naszym zlocie.
        Spałaszowaliśmy z apetytem Mietkową jajecznicę, wypiliśmy po kubku kawy i po krótkiej chwili ruszyliśmy spacerkiem w stronę domu Nienackiego.

Zaskoczyliśmy gospodarza przy porządkach... (ok. 79 kB) ...mimo to spotkalismy się z serdecznym przyjęciem (ok. 92 kB)
Na dyskusji spędzilismy prawie półtorej godziny (ok. 76 kB) Szykujemy się do dłuższej dyskusji (ok. 83 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto ja - Piotrek (ok. 62 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto Andrzej (ok. 64 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto Mietek (ok. 80 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto Jędrzej (ok. 64 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto Hubert (ok. 93 kB)
Każdy chciał mieć zdjęcie przy maszynie. Oto Piotrek (ok. 62 kB)

W ustaleniu trasy pomogła nam 'Złota rękawica' (ok. 78 kB)         Pan Godycki został przez nas zaskoczony przy porządkach, jakie robił oczekując przyjazdu żony. Mimo to zaprosił nas serdecznie do środka i niemal półtorej godziny rozmawialiśmy, robiliśmy zdjęcia, przeglądaliśmy fotografie i papiery - między innymi dwa kartony wycinków prasowych, zebranych przez panią Alicję Janeczek, a także dyplomy, których sporą ilość otrzymał Nienacki z okazji przeróżnych jubileuszy czy spotkań autorskich. Oczywiście każdy z nas chciał usiąść przy maszynie do pisania, na której pracował nasz ulubiony Autor. W imieniu nas wszystkich Mietek wpisał do założonej jeszcze przez Pisarza księgi pamiątkowej poniższe zdania:
        Jerzwałd, 7 czerwca 2003. Uczestnicy II Zlotu NienackoFanów Naszemu Pisarzowi w dowód cudownych chwil spędzonych nad Jego Książkami. Życie Pisarza trwa wiecznie. Panu Bogusławowi Godyckiemu serdecznie dziękujemy za miłe przyjęcie w swoim domu.

Wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej (ok. 76 kB)
Maszyna do pisania (ok. 100 kB)

Stojący pod świerkiem ul (ok. 69 kB) Na tej maszynie powstały nasze ulubione książki (ok. 84 kB)         Cały czas aktualne są plany zorganizowania w domu pensjonatu z mini-stadniną koni pod wierzch, gospodarz zresztą wciąż udziela lekcji jazdy konnej. Obejrzeliśmy następnie działkę, rozmawiając przez dłuższą chwilę na tarasie za szopą, która jest właśnie przebudowywana na letnią kuchnię i domek gościnny. Przespacerowaliśmy się następnie po zagajniku brzozowym, sadzonym jeszcze przez Pisarza, zobaczyliśmy znajdujący się w nim mały pawilonik, a potem również znany nam już mostek, na którym cztery lata temu zrobiłem sobie zdjęcie, a który butwieje i będzie wkrótce remontowany.

Dawniej garaż, obecnie domek gościnny (ok. 96 kB) Dawniej garaż, obecnie domek gościnny (ok. 70 kB)
Kanał wykopany przez Panią Alę (ok. 72 kB) Mostek (ok. 92 kB)

        Dowiedzieliśmy się, że kanałek pod nim wykopała zwykłą łopatą pani Alicja, ziemię wysypując obok domu, przez co powstało znaczne podwyższenie terenu, stanowiące obecnie tylną ścianę stajni. Mogliśmy podziwiać piękny widok na Jezioro Płaskie, którego zachowanie wymaga jednak częstego wycinania zarośli na podmokłych terenach przybrzeżnych. Z prawej strony rozciągał się rozległy parcours dla koni, sięgający aż do kanałku, przy którym Nienacki trzymał żaglówkę. Korzystając z okazji zrobiliśmy kilka kolejnych zdjęć, między innymi w bujaku Pisarza.
Tu zwykł siadywać Pisarz (ok. 79 kB) Oglądamy posesję (ok. 84 kB)         Wreszcie pożegnaliśmy się, próbując namówić pana Godyckiego do odwiedzenia nas. On zrewanżował się natychmiast, zapraszając na wieczorne ognisko.

Jerzwałdzki cmentarz - miejsce wiecznego spoczynku Zbigniewa Nienackiego (ok. 76 kB)
Już od bramy widać pomnik (ok. 80 kB)

Chwila zadumy na cmentarzu (ok. 71 kB) Chwila zadumy na cmentarzu (ok. 90 kB)         Po powrocie do kwatery pożegnaliśmy się z Hubertem, który lada chwila chciał już wyruszyć w powrotną podroż do Gdyni, mając jeszcze swoje plany na resztę weekendu.

Pomnik (ok. 47 kB) Pomnik (ok. 54 kB)
Pomnik (ok. 68 kB) Pomnik (ok. 64 kB)
Chwila zadumy na cmentarzu (ok. 92 kB) Chwila zadumy na cmentarzu (ok. 90 kB)

        Pozostała piątka, zgodnie z wczorajszymi zamierzeniami wsiadła do samochodów i - zatrzymując się po drodze na cmentarzu, aby uczcić Zmarłego zapalonym zniczem i chwilą zadumy, pojechaliśmy według marszruty ustalonej rano, z książką w ręku - wzdłuż północnych brzegów Jezioraka, szlakiem przez wioski znane ze "Złotej rękawicy""Nowych przygód": Matyty, półwysep Bukowiec, Dobrzyki, Wieprz...

Dalszą drogę w głąb Bukowca zagradza plantacja leśna (ok. 89 kB)
Chwila zastanowienia - dokąd teraz??? (ok. 66 kB)

        Na półwyspie za Matytami próbowaliśmy odnaleźć miejsce, gdzie stał ongiś dom Gustawa Kodrąba, a także jego grób z brzozowym krzyżem, mimo że rano dowiedzieliśmy się od pana Godyckiego, że cmentarzyk został już również zlikwidowany. Dłuższą chwilę jechaliśmy wśród rosnących wokół potężnych brzóz. Niestety, w pewnej chwili natknęliśmy się na szlaban. Dostępu w głąb półwyspu broni teraz plantacja leśna, która najwidoczniej znacznie się rozrosła od czasów "Złotej rękawicy", zabierając kolejne, nowe tereny. Cóż... w końcu minęło już tyle lat... Pewne jest tylko to, że Pisarz wybrał punkt położony nie opodal swojego miejsca zamieszkania. Zastanawiam się, czy jest to tylko fantazja literacka, czy rzeczywiście żył tam jakiś Jego przyjaciel - ludowy twórca, którego odwiedzał podczas rejsów własną żaglówka i którego postanowił w ten sposób uwiecznić?

Czy to płynie 'Krasula'? (ok. 81 kB)
Czy to płynie 'Krasula'? (ok. 62 kB)

Czy to płynie 'Krasula'? (ok. 58 kB)         Zawróciliśmy i jadąc potem wąską groblą ze wsi Wieprz dotarliśmy na wyspę Bukowiec, w całości obecnie zajętą na ośrodek wypoczynkowy ABB Zamech. Miejsce, w którym Lisia Skórka ukrył mapę Krawacika było więc dla nas niedostępne. Wysiadłszy z samochodów, staliśmy dłuższą chwilę na grobli, tuż przed bramą ośrodka. Zgodnie z opisem w "Nowych przygodach" jest to wąski, zaledwie kilkumetrowej szerokości pasek lądu. Mietek obserwował jacht, który - podobnie jak kiedyś "Krasula" - żeglował po wodach Jezioraka.
Pościg, niczym żywcem wyjęty z powieści (ok. 56 kB)         Podczas gdy tak podążałem w ślad za Piotrem, parę razy przyszła mi do głowy myśl, że oto niemal odtwarzamy pościg Samochodzika za Wacikiem Krawacikiem, czy też wyścig z Baturą do domu poety. Rozwijaliśmy zresztą cały czas dość wysoką, jak na mazurskie szosy prędkość - sto dziesięć, a czasem nawet sto trzydzieści kilometrów na godzinę, zwalniając tylko na ostrzejszych zakrętach i w mijanych wsiach. Potem okazało się, że te same wrażenia miał też kierujący swoim mondeo Piotrek. Po powrocie do bazy stwierdził on, że chyba prędkości podawane przez Tomasza są bardzo przesadzone - już jazda setką wymagała wytężenia najwyższej uwagi, a przecież wehikuł miał celuloidowe szybki, koła ze szprychami (chociaż były to chyba alufelgi?) i klepaną młotkiem karoserię, która musiałaby niesamowicie rezonować na podskokach.

Wnętrze kościółka w Borecznie (ok. 69 kB)
Historia kosciółka w Borecznie (ok. 64 kB)
Poniemiecki cmentarz na zboczu pagórka (ok. 93 kB)
Stoimy w miejscu, gdzie Tomasz spotkał się z Baturą (ok. 107 kB)

Poniemiecki cmentarz na zboczu pagórka (ok. 82 kB)         Kolejnym naszym celem było Boreczno, oraz Karnity. W Borecznie, gdzie jak przypomniał Piotr, doszło do "historycznego" spotkania Tomasza z Waldemarem Baturą, obejrzeliśmy stary kościółek i bardzo ciekawie położony wokół niego cmentarzyk. Groby znajdowały się tam bowiem na zboczach niewielkiego wzniesienia, na którym stoi świątynia - surowa, gotycka budowla, z cegły i kamienia. W przedsionku wisi tablica z historią kościoła, można w niej przeczytać o Albrechcie von Schöneich. Kilka ogłoszeń informuje o  zamierzonej wkrótce likwidacji cmentarzyka, groby zostaną przeniesione, a szkoda, bo gdyby o niego zadbać, wyglądałby naprawdę uroczo.
        Następnie pojechaliśmy szukać miejsca, w którym Bajeczka z Tomaszem, przed jego wizytą w karnickim pałacu, zakotwiczyli "Krasulę". Dojazd do brzegów Jeziora Dauby nie był jednak łatwy, polne drogi kończyły się bramami gospodarstw, choć w pewnej chwili, błądząc, przejechaliśmy nawet po łukowatym, brukowanym mostku, przerzuconym nad wąskim kanałkiem. Potem, na szosie dojazdowej do Karnit, widzieliśmy jeszcze jeden - podobny, acz kryty asfaltem, szeroki czy raczej wąski tak, że przejeżdżający samochód niemal ocierał się o barierki. Stało przed nim ograniczenie prędkości do dwudziestu kilometrów na godzinę i chyba większa prędkość rzeczywiście spowodowałaby oderwanie kół od szosy. Strome podjazdy spinające brzegi Kanału Iławskiego uformowano w ten właśnie sposób, dołem mogły swobodnie przepływać jachty.

        W Karnitach obejrzeliśmy pałac, w którym rozegrało się wiele scen "Złotej rękawicy", pięknie usytuowany w rozległym parku nad jeziorem. Przede wszystkim zaprzątało nas oczywiście ustalenie, po którym gzymsie Tomasz przechodził do pokoju Rogera Moore'a.

Po którym gzymsie przekradał się Tomasz??? (ok. 87 kB)
Pałac - widok z brzegu jeziora (ok. 100 kB)

Podjazd i wejście do pałacu (ok. 98 kB)         Kiedy stoi się przed frontem widać dwie wieże, wyrastające przy obu narożnikach. Do opisu najbardziej pasowałyby okna prawego skrzydła, aczkolwiek w ścianie widnieją nie trzy, jak wynika z książki, a tylko dwa otwory, połączone gzymsem. Mieszkalna część pałacu ma poza tym tylko jedno piętro, więc należący do Diany pokój z zapadnią mógłby być umiejscowiony tylko w jednej z dwupiętrowych wież. Ale z nich z kolei nie da się przejść do sąsiedniego okna po gzymsie, gdyż zwyczajnie w ogóle tego gzymsu tam nie ma. Po drugie wychylając się z wieży nie widać sąsiednich okien, znajdujących się za załomami muru. No i jeszcze jedna rzecz: wieża bliżej jeziora, to po prostu klatka schodowa prowadząca na taras widokowy na szczycie, z bocianim gniazdem - nie takim jak na statkach, ale prawdziwym i nawet z lokatorem.
        Wynika z tego, że Autor trochę popuścił wodze fantazji, zgodnie ze zwyczajem zmieniając na potrzeby powieści szczegóły opisywanych, rzeczywistych miejsc.
        W pałacu mieści się obecnie hotel, park jest zadbany, nisko koszone trawniki schodzą aż do Jeziora Kocioł - a nie Karnickiego, jak można wyczytać w książce - do pomostu i kąpieliska. Weszliśmy oczywiście do środka, by napić się w barze czegoś zimnego, wzięliśmy foldery z recepcji. Wejście na piętro było niestety dozwolone tylko dla gości hotelowych, nie dało się więc zwiedzić pomieszczeń, w których rozegrało się porwanie Diany Denver. Na wprost wejścia można natomiast obejrzeć salę jadalną, gdzie miała miejsce bójka z dwoma osiłkami Batury. Ponieważ żaden z nas nie miał przy sobie książki, nie pomyśleliśmy o odnalezieniu grobowców Albedyllow, przy których Tomasz spotkał się z Dianą. A szkoda.

        Pora robiła się już mocno popołudniowa, czas było wracać do bazy.
        Jędrzej i Piotr, uznali, że na nich już pora, mieli bowiem jakieś obowiązki, konieczne do wypełnienia jeszcze w sobotę. My zaś zaczęliśmy przygotowania do obiadu. Po posiłku zaprosiliśmy do towarzystwa syna gospodarzy. Okazało się, że znał on Nienackiego, jak chyba wszyscy miejscowi. Oczywiście natychmiast zaczęło się wypytywanie o szczegóły. Opowiedział nam, że jako piętnastoletni chłopak pomagał Nienackiemu w pracach gospodarczych, a nawet załatwiał mu pewne interesy w Łodzi. Choć Pisarz uchodził we wsi za bardzo majętnego, żył nadzwyczaj skromnie, korzystając jedynie z dwóch pokojów, jednego do pracy, drugiego jako sypialni.

Wybieg zajmuje dość rozległy teren (ok. 86 kB)
Mostek nad kanałkiem (ok. 89 kB)
Mostek (ok. 92 kB)
Już od bramy rozciąga się piękny widok na Jezioro Płaskie (ok. 68 kB)

Pan Godycki hoduje konie (ok. 59 kB)         Przed nadchodzącym wieczorem postanowiliśmy pojechać do sklepu GS, tego samego, w którym zakupy robił Nienacki aby kupić „małe conieco” na zbliżające się ognisko. Potem, ponieważ zostało jeszcze trochę czasu, zrobiliśmy krótki spacer brzegiem Jeziora Płaskiego.
Rozległy wybieg sięga aż do nadbrzeżnych zarośli (ok. 78 kB)         Wreszcie, krótko po dwudziestej, zjawiliśmy się znów u pana Godyckiego. W międzyczasie przybyła w komplecie rodzina gospodarza: żona i sześcioletnia córeczka, przyjechał też znad morza jego syn ze swoją żoną i dwuletnią córka. Zeszliśmy w dół w stronę jeziora, gdzie biegały konie, aby przynieść kilka suchych gałęzi na rozpałkę, a potem do brzozowego zagajnika, przytaszczyć grubsze polana. Rozsiedliśmy się na klocach drewna wokół trzaskających płomieni, początkowo obok nas dokazywały obie dziewczynki, potem niestety przyszła dla najmłodszych pora snu.
Jezioro za domem (ok. 75 kB) Dom stoi na skraju wsi (ok. 92 kB)         Zostaliśmy w pięciu. Powoli zapadał zmierzch, rozjaśniany jedynie płomieniami ogniska. Pan Godycki snuł przez cały czas opowieść o Nienackim, o mieszkańcach Jerzwałd, wspominał anegdoty wzięte z życia. Jest on znakomitym gawędziarzem, pasjonuje się historią, a szczególnie historią regionu - ma na przykład w swoich zbiorach krzyżackie akty nadania wsi. Opowiadał nam o odnajdywaniu podczas konnych przejażdżek po puszczy miejsc, gdzie według starych map wiodły pierwsze, krzyżackie trakty komunikacyjne i o ukrytych w okolicznych lasach kurhanach sprzed tysiącleci.
        Dowiedzieliśmy się nieco o budowniczych i pierwszych, niemieckich właścicielach domu. Z przedwojennej ludności, która czy to uciekła przed Armią Czerwoną, czy została później wysiedlona, żyje jeszcze i przyjeżdża czasem do Jerzwałd około sześćdziesięciu osób.
        Potwierdziło się, co słyszeliśmy już od Romana Dula, że Nienacki miał od wielu lat problemy ze wzrokiem, jeździł więc nadzwyczaj powoli i ostrożnie. Być może stąd, jako swoiste odreagowanie, wziął się pomysł na super szybki samochód Tomasza. W podróżach zawsze towarzyszył Pisarzowi ktoś z mieszkańców wsi, a w dłuższe trasy wręcz zabierał kierowcę, sam nie ryzykując kilkugodzinnego prowadzenia auta.

Dom stoi na skraju wsi (ok. 73 kB)         Wielu znanych ludzi odwiedza dom Pisarza, niemal po sąsiedzku mieszka Aleksander Minkowski, którego ściągnął tu zresztą Nienacki, Jan Kobuszewski ma swój dom po drugiej stronie Jezioraka, przyjeżdżają aktorzy, pisarze. Zjawiają się zresztą również zwykli ludzie, nawet gdy tak siedzieliśmy przy ognisku, koło bramy zatrzymał się srebrny mercedes, a kierowca spytał czy może zrobić zdjęcie domu. Niestety nie wysiadł. Nie wiedząc, że my również jesteśmy fanami Nienackiego, nie chciał nam zapewne przeszkadzać. Cóż, jego strata...
Tablica pamiątkowa (ok. 57 kB)         Dom w Jerzwałdzie odwiedza również pani Helena, która opiekuje się podczas wizyt grobem męża, ona zresztą ufundowała pamiątkową tablicę, widoczną z ulicy na froncie budynku. Nawet po przeprowadzce Pisarza widywali się ze sobą dość często, utrzymywali również kontakt listowy. Pani Helena pracowała przy produkcji filmów powstających na podstawie powieści jej męża. To ona właśnie przekazała wiele cennych pamiątek do muzeum w Olsztynie.

        Poznaliśmy całe mnóstwo szczegółów, wykorzystanych na kartach "Skiroławek""Wielkiego lasu", gdyż niektóre realia Jerzwałd zostały żywcem do nich przeniesione - ludzie, sytuacje, okolica, budynki... Wydawało się że gospodarz zna na pamięć miliony detali z książek co chwila wtrącanych do rozmowy, opowiadając o rożnych sprawach wsi, porównując to z historiami opisanymi w powieściach. Przykładowo, zgodnie zresztą z naszymi przypuszczeniami Autor opisał tam również i siebie - pod dwoma postaciami, jako pisarza, ale i jako malarza.
        Podobno są osoby, które odnalazłszy siebie na kartach powieści, poczuły się na tyle urażone odmalowanym tam swoim portretem, że zerwały z Nienackim wszelkie kontakty. Dla równowagi znaleźli się jednak mieszkańcy Jerzwałd, którzy żałują, że nie zostali opisani, co można jednak potraktować jako znak wyróżniania się z szarego tłumu.
        Przy tej okazji usłyszeliśmy historię niejakiego Prostka, który podczas szabru, w pewnym zrujnowanym domu wykopał podobno skarb. Zostawił wtedy traktor z przyczepą swojemu pomocnikowi, wyprowadził się do Łodzi i tam dostatnio żył... Czy poznajecie historię na kanwie której powstali "Niewidzialni"?
        Rozwiązana została dręcząca nas od dawna zagadka promu wspomnianego na początku "Nowych przygód" - kiedyś naprawdę pływał on z Siemian, startując z miejsca, gdzie teraz jest ośrodek z kolonią domków kempingowych, do wsi Wieprz - skracało to drogę dookoła północnej części Jezioraka. W czasach gdy wszyscy podróżowali furmankami z konnym zaprzęgiem była to znaczna oszczędność. Teraz objazd samochodem zajmuje około dwudziestu minut, dlatego prom został zlikwidowany.

Jedna z pamiątek pozostałych po Pisarzu (ok. 50 kB) W rzeźbionych regałach stoją rzędy książek (ok. 69 kB) W rzeźbionych regałach stoją rzędy książek (ok. 64 kB)         Wśród pozostawionych papierów znajdują się przewodniki turystyczne, poradniki i inne fachowe broszury, z których korzystał Nienacki. Mają one pozaznaczane fragmenty, przerobione potem i przeniesione na potrzeby kolejnych książek, w których historia, przyroda, architektura i tego typu dziedziny zajmują poczesne miejsce. W każdym razie było to robione wystarczająco umiejętnie, aby ową wiedzę przyswajać niejako przy okazji, nie omijając poszczególnych akapitów w poszukiwaniu dalszej akcji. Jedna z pamiątek pozostałych po Pisarzu (ok. 56 kB) W swoim księgozbiorze pan Godycki posiada wszystkie dzieła Nienackiego, łącznie ze swoimi ulubionymi"Liściami dębu". A przede wszystkim znajdują się w nim sztuki teatralne, praktycznie nigdzie niedostępne.
Maszyna do pisania (ok. 61 kB) W rzeźbionych regałach stoją rzędy książek (ok. 45 kB)         Syn pana Godyckiego również jest fanem pisarstwa Nienackiego - zresztą prawdę mówiąc trudno nim nie być mieszkając w takim miejscu. Jak sam opowiadał, pierwszym "Samochodzikiem", jakiego dostał do przeczytania od ojca byli "Templariusze", ponieważ akcja rozgrywa się częściowo w ich rodzinnym Malborku - i przynęta chwyciła.
Wszystko to stanowi o atmosferze domu (ok. 51 kB) Jedna z pamiątek pozostałych po Pisarzu (ok. 43 kB) Nietynkowane ściany pomagają utrzymać klimat domu (ok. 44 kB)         Według jego opinii dom, w wyniku remontu, stracił niestety nieco ze swojego klimatu, który dał się wyczuć wtedy, gdy stały jeszcze piece kaflowe, proste meble, na półkach i ścianach znajdowały się zbiory, jakieś szpargały walały się w każdym kącie. Rzeźby i obrazy nadal oczywiście stoją na regałach. Remont i drobne zmiany były jednak konieczne, gdyż bez nich dom popadłby w całkowitą ruinę - przemarzała podłoga, odpadały z zimna tynki. Nowi właściciele, chcąc za wszelką cenę zachować jak najwięcej z jego dawnego wyglądu, zdecydowali się na przykład pozostawić cienkie, nie ocieplone ściany, co daje się we znaki zimą.
Jedna z pamiątek pozostałych po Pisarzu (ok. 61 kB) Jedna z pamiątek pozostałych po Pisarzu (ok. 52 kB)

Na czas imprezy konie musiały ustąpić miejsca na wybiegu (ok. 70 kB)
Wybieg dla koni i jezioro w oddali (ok. 48 kB)

        Usłyszeliśmy też barwną opowieść o imprezie integracyjnej, jaką wyprawili kilka lat temu dla całej wsi - na wybiegu dla koni paliły się cztery wielkie ogniska, było piwo, kiełbaski. Przyszło kilkuset gości, którzy z początku stali niepewnie za ogrodzeniem, pamiętając, że Nienacki nie pozwalał nikomu wchodzić na posesję, chcąc mieć jak najwięcej spokoju. Potem impreza wspaniale się rozkręciła, było puszczanie wianków na wodę i podobne atrakcje. Nawet przejeżdżające drogą samochody zatrzymywały się na ten widok, pasażerowie wysiadali i pytali, czy mogą się przyłączyć - oczywiście wszyscy zostali zaproszeni.

Bujaczek - kolejna pamiątka po Pisarzu (ok. 95 kB)         Z żalem, pół godziny przed północą, nie chcąc nadużywać gościnności gospodarza, musieliśmy się w końcu pożegnać. Początkowo planowałem wyjechać około dwudziestej drugiej, ale spotkanie było tak ciekawe... Następny zlot planujemy urządzić już w domu Nienackiego, a w międzyczasie chcemy wybrać się, przejrzeć i poskanować materiały zbierane przez panią Alicję - wycinki prasowe, dyplomy, zdjęcia...
        Ciekawą przygodę przeżyliśmy też w drodze powrotnej, jadąc przez las z Jerzwałd do Siemian. Droga sama w sobie była ciekawa: noc, wąska szosa, drzewa wyrastające niemal na asfalcie... Mknąłem mniej więcej setką, spieszyliśmy się do domu - była już niemal północ, a czekała nas podróż do ponad dwieście pięćdziesiąt kilometrów odległej Warszawy. Nagle kątem oka zauważyłem jakiś cień na tle i tak ciemnej ściany lasu. Odruchowo, z całej siły nacisnąłem hamulec, opony leciutko zapiszczały, a spomiędzy drzew wyskoczyła sarna i spłoszona blaskiem reflektorów, znikła po drugiej stronie szosy. Zderzenie na pewno miałoby fatalne dla obu stron skutki. Od tej chwili jechałem już o wiele wolniej, w końcu najbardziej zależało mi na tym, aby w ogóle dotrzeć dziś do domu. Okazało się, że słusznie. Co jakiś czas mijaliśmy skubiące na poboczu trawę zwierzęta, najpierw jedną, drugą, potem grupkami po dwie, trzy... Szybko straciłem rachubę. Na szczęście żadna już nie wybiegła mi przed maskę. Nic już nie zakłócało dalszej drogi i około trzeciej nad ranem dojechaliśmy do Warszawy.
        Czy za rok spotkamy się znów w miejscu, gdzie nasz ulubiony Autor spędził tyle lat swego życia?
        Czas pokaże...


2004 © http://www.nienacki.art.pl

Masz uwagi? Napisz
Hosting: www.castlesofpoland.com
Autor: Piotrek Szymczak.
2003.07.02 - 2003.11.28